Q&A numer 1 - na styku kultur. Lévi-Strauss a życie w nowym kraju.
“Nienawidzę podróży i podróżników, a oto zabieram się do opowiadania o moich wyprawach”
To są pierwsze słowa które padają w Smutku Tropików. Autora nazywa się ostatnim gigantem intelektu. Przeżył 101 lat i zostawił nam w spadku słowa które na mój mózg zawsze działały ożywczo. Idealne, aby podążać za nimi opowiadając o podróży swojego życia.
Zwykle za podróż uważa się poruszanie w przestrzeni. To za mało. Podróż zaznacza się jednocześnie w przestrzeni, w czasie i w hierarchii społecznej.
Pytania dostaliśmy na maila. Szykujemy kolejne wpisy, o praktycznym aspekcie przeprowadzki do Szwecji. Ale pozwólcie zacząć w ten sposób - od tego jak to całe szaleństwo się właściwie zaczęło.
Co było dla Was największym szokiem kulturowym, kiedy pierwszy raz przyjechaliście do Szwecji?
Pierwszy raz, to wcale nie była północ, tylko południe i Göteborg, kilka lat temu. Wiecie, to jest piękne miasto, tak, Liseberg to świetna zabawa, a restauracje były wykwintne. Ale to była po prostu kolejna świetnie rozwinięta metropolia, tylko czystsza i bardziej zorganizowana. Szok kulturowy to za duże słowo. Akulturacja zdecydowanie nie miała szansy zajść, bo zabrakło dla niej dwóch odmiennych płaszczyzn.
Pierwszy kontakt z Rio był inny. Oto jestem po raz pierwszy w życiu po tamtej stronie równika, pod zwrotnikami, w Nowym Świecie. Jaki znak da mi poznać tę potrójną zmianę? Jaki głos mi ją potwierdzi, jaka nuta, nigdy dotychczas nie słyszana, zabrzmi najpierw w mych uszach? Moja pierwsza obserwacja jest błaha: jestem w salonie.
3 razy zajeżdżaliśmy na różne stacje benzynowe i odjeżdżaliśmy nie rozumiejąc zasad na nich panujących. Pierwsze zwiedzanie nowego miasta zaczęło się i skończyło na cmentarzu który był wolny od ciężaru łez żyjących. Do urzędników dzwonię sobie tutaj jak do znajomych i jest zawsze tylko i wyłącznie miło.
Wiadomo, to wszystko są małe szczegóły, które budują cały obraz rzeczywistości. Myślę że to co naprawdę ważne, to żeby pamiętać wyjeżdżając za granicę, albo chociaż do innego regionu we własnym kraju, żeby być otwartym na to co Cię czeka podczas tej drogi. Niespecjalnie słuchać innych, po to masz własne życie, żeby samemu budować swoje zdanie. Najbardziej bolesnym i krzywdzącym dla każdego człowieka / narodu / rasy są uprzedzenia (te złe) i oczekiwania (te dobre).
[...] właśnie doświadczenie wymykało się rozważaniom. Poszukiwałem społeczeństwa sprowadzającego się do jego najprostszego wyrazu. Społeczeństwo Nambikwara było nim do tego stopnia, że znalazłem w nim tylko ludzi.
Nie umiem powiedzieć nic na temat stereotypowych Skandynawów. Mogę Ci za to opowiedzieć o tym jakie zatrzęsienie emotikonek używa w smsach do mnie Viveka, matka już dorosłych dzieci, jak głośno śmieje się na przerwach Alan, nauczyciel szwedzkiego i jak Anna ze szkoły nauki jazdy na rowerze lubi się przytulać.
Dziwimy się, jasne że się dziwimy. Dziwimy się tutaj na każdym kroku. Ale tak pozytywnie. Tak że serce się rozgrzewa od tych zadziwień. Wiecie, bardzo już przywykłam do tej szwedzkiej zimnej ziemi.
Co Wam się NIE podoba w Szwecji?
Boli mnie to, że tak popularne są polowania i łowienie ryb.
Za czym tęsknicie, a za czym nie będąc za granicą?
Był czas, kiedy podróżnik stawał w obliczu cywilizacji radykalnie odmiennych od jego własnej; uderzała go wtedy ich obcość. Od kilku wieków okazje te stają się coraz rzadsze. Czy w Ameryce, czy też w Indiach podróżnik jest mniej zaskoczony, niż przyznaje.
Dokładnie tak czuję - tu jest jak w Polsce, a jednocześnie zupełnie inaczej. Nie tęsknimy za niczym konkretnym w stylu ‘ogórki małosolne’, to wydaje mi się być trochę wyolbrzymionym obrazem tęsknoty. W sensie… jak już tęsknię za jedzeniem, słońcem, to mam w głowie obrazów nie z Polski, tylko z Macedonii. Liczy się? Przekonuje mnie to że tęsknimy najbardziej za momentami życia które były dla nas wyjątkowo cenne i piękne, które sprawiły że się rozwinęliśmy i wszystko co kojarzyć się będzie z tym momentem, będzie jednocześnie warte ‘tęsknoty’.
Więc tak naprawdę tęsknię chyba tylko za moimi psiakami (w tym momencie moi rodzice dostają zawału…:) - bo z ludźmi można pogadać przez telefon, wskoczyć w samolot i po kilku godzinach być na miejscu albo spotkać się gdziekolwiek indziej na świecie. Problemem nie jest odległość geograficzna a świadomość że coś się traci. Ja tak nie czuję w stosunku do rodziny, ale trochę mi przykro bo wiem, że moje małe kłapouche kundelki mogły tego nie zrozumieć.
Co jest dla Was największą trudnością ucząc się języka szwedzkiego?
Dla Konrada czas, bo go nie ma za dużo skupiając się na studiach.
Dla mnie w tej pierwszej fazie nauki - ogrom słownictwa naraz jaki bym chciała przyswoić. Ale za to grama jest super intuicyjna!
Czy przeprowadzka do Szwecji pomaga Wam w nauce tamtejszego języka?
Przeprowadzka do każdego kraju zawsze pomaga i bardzo to ułatwia. Zawsze, nie dajcie sobie wmówić że jest inaczej. Dostęp do gazet, bibliotek, etykiet w sklepach, ogłoszeń na przystankach (…). Rozmawiajcie z kim się da. Ja moją pierwszą rozmowę po szwedzku odbyłam z panem żebrzącym pod Lidlem. Zrozumiał mnie, ja jego, to był pierwszy wielki sukces.
Jaka jest Wasza ulubiona rzecz w Szwecji?
W Rio, które jest obecnie moim pokarmem, staram się odnaleźć smak tej historii.
Korci mnie żeby napisać lagom tylko po to żeby się podroczyć :)
Ulubiona rzecz. To będzie szacunek dla prywatności w życiu. Może dlatego że nawet w dalszej rodzinie w Polsce zdarzało się, że nie potrafiono tego uszanować, może dlatego, że jak się mieszkało w wielkim bloku z samymi prawie babciami to trudno było przejść do windy bez bycia szpiegowanym, ale… to taka wolność o której marzyliśmy.
Czy już nauczyła Was czegoś przeprowadzka za granicę?
Ale odczuwam także inne zmiany: byłem biedny, a jestem bogaty; najprzód dlatego, że moje warunki materialne uległy zmianie, a następnie dlatego, że ceny produktów tutejszych są niewiarygodnie niskie; ten ananas kosztowałby mnie dwadzieścia sou, wieniec bananów dwa franki, kurczaki pieczone na rożnie przez włoskiego oberżystę cztery franki.
Oczywiście podróż może działać w kierunku wprost odwrotnym; doświadczyłem tego, kiedy po zawieszeniu broni przybyłem do Nowego Jorku bez pieniędzy; jednakże podróż działa zawsze w mniejszym lub większym stopniu w kierunku poprawienia lub pogorszenia sytuacji materialnej i chyba cudem mogłaby nie sprowadzić zmiany pod tym względem. Przenosząc na odległość tysięcy kilometrów, podróż doprowadza do przekroczenia w dół lub w górę kilku stopni drabiny społecznej. Deplasuje, lecz zarazem deklasuje – na lepsze lub gorsze – nie można oddzielić barw i smaków w nowym miejscu od zawsze nieprzewidzianej rangi, w jakiej umieszcza cię podróż, abyś ich zaznał.
Warto, warto było oszczędzać! Nie poczujesz tutaj, że jesteś gorzej sytuowany. Rzeczywiście bardzo rozsądnie podchodzi się tutaj do kwestii wydawania pieniędzy. Natomiast to o czym pisze Lévi-Strauss to wielka nauka. Nowe państwo, sytuacja w której nie znasz języka, nie masz pracy, nie wiesz do końca co dalej. Oczywiście że to uczy pokory. Otwiera też oczy na nowe możliwości, Twoje własne mocne strony, pozwala wsłuchać się w siebie. Dobra rzecz tak raz na dekadę stracić grunt pod nogami.
Dlaczego Szwecja?
Jeśli uda nam się lepiej poznać obce społeczeństwa, zyskamy przynajmniej środki, by oderwać się od naszego społeczeństwa – nie dlatego, by było ono bez reszty złe, lecz dlatego, że jest jedynym, od którego musimy się zdystansować.
Co powiedzieć? Amen.
Nie chodziło nam o Szwecję. Chodziło nam początkowo o wyjazd z Polski. Smutne, i może ktoś z Was to źle odbierze, ale tak właśnie było. Wartości które dla nas są ważne, to zamiast Bóg, Honor, Ojczyzna raczej Wolność Wyboru, Tolerancja i Nauka. Nie ważne, pod jaką flagą i w jakim języku. Czuliśmy się codziennie po prostu źle w naszym kraju oglądając wiadomości, czytając projekty ustaw czy obserwując radykalizację poglądów. Dlaczego nie zostaliśmy walczyć o to, w co wierzymy?
Schyłek pewnej cywilizacji, początek nowej, nagłe odkrycie przez nasz świat, że, być może, staje się on zbyt ciasny dla ludzi, którzy go zamieszkują – prawdy te stały się dla mnie namacalne.
Spotkałem się dzisiaj nie po raz pierwszy z tymi aktami głupoty, nienawiści i łatwowierności, niektóre ugrupowania ludzkie wydzielają jak cuchnącą ropę, z chwilą gdy zaczyna im być za ciasno.
No a potem Konrad aplikował na różne Uniwersytety, ale wymarzył sobie ten w Skelleftea. A ja powiedziałam, że pojadę wszędzie (byle nie do Niemiec… trauma językowa (*) No to jesteśmy!
Te rozmyślania, zbyt może długie i niepotrzebne, doprowadzają mnie do owego…
...dnia nad morzem. Który był piękny. Dziękuję że przeczytaliście.