„Tu się przeprowadzasz, jeśli chcesz być blisko kościoła”

„Tu się przeprowadzasz, jeśli chcesz być blisko kościoła”

Spokojne miasteczko, przedzielone na pół rzeką, w którym życie płynie jeszcze wolniej niż jej prąd. Tak zdawało nam się kiedy tu dotarliśmy. A potem, zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Zaczęły ginąć dzieci, psy nie przestawały wyć, zwrócone ogonami na północ…

Ok, może nie aż tak ;) Wybaczcie, to przez ten klimat tajemniczości. Ale jako ogromni wielbiciele trylogii Millenium i Stiega Larssona nie mogliśmy pozostawić tego tematu bez komentarza. A oto dwa powody:

 

Stieg Larsson był stąd. 

To swojak, lokals, ziomal ze Skellefteåhamn, łączącego się już ze Skellefteå. Północny chłop. Nie był jedynakiem, ale przez większą część swojego dzieciństwa wychowywał się jako samotne dziecko, krążąc między północnymi miasteczkami. Jego rodzice poznali się będąc jeszcze nastolatkami na potańcówce pod gołym niebem latem w ’53 roku, właśnie w Skellefteå. Erland, ojciec Stiega miał akurat przepustkę z wojska, Vivianne, była córką robotnika.

Czy ten fakt, że jego rodzina pochodziła z regionu Vasterbotten sprawił że później umiejscowił w tych okolicach akcję pierwszej części trylogii? Ile wiedział o zależnościach religijnych dziejących się w miasteczkach na północy? Czy wszystko o czym wspomina to tylko fikcja na potrzeby książki czy też ta fikcyjna opowieść osnuta jest na bardzo realnych elementach rzeczywistości?

Miejscowi sami z siebie żartują, twierdząc że do Skellefteå przeprowadzasz się albo jeśli jesteś bardzo religijny, albo jeśli uwielbiasz sport. Tutaj jest bowiem chyba tyle samo kościołów i możliwości przynależenia do różnych wyznań co klubów sportowych i opcji rekreacji na świeżym powietrzu.

(Patrząc pod tym kątem, nie bardzo wiem co my tu robimy :).

 

Mężczyźni którzy nienawidzą kobiet, rozdział 17

Tu oto wprost pojawia się nazwa naszego miasta i rozmowa o grupie religijnej, która niepokoi Blomkvista:

Gdy Mikael wyszedł z domu Henrika, nie zobaczył już Haralda, który najprawdopodobniej zaszył się z powrotem w swojej norze. Skręcając za rogiem, zauważył odwróconą do niego plecami postać. Kobieta siedziała na ganku jego domku i czytała gazetę. Przez ułamek sekundy wydało mu się, że to Cecilia, ale natychmiast zrozumiał, że to tylko złudzenie. Kiedy podszedł bliżej, momentalnie rozpoznał ciemnowłosą dziewczynę.

– Cześć, tato – powiedziała Pernilla Abrahamsson. 

Mikael przywitał córkę serdecznym uściskiem.

– Jakim cudem? Skąd się tutaj wzięłaś?

– Z domu oczywiście. W drodze do Skelleftea. Zamierzam u ciebie przenocować.

– A jak znalazłaś drogę?

– Mama wiedziała, gdzie jesteś. Zapytałam o twój dokładny adres w tej kawiarni przy moście. Skierowano mnie tutaj. Rozumiem, że jestem mile widziana?

– Jasne! Wejdź do środka! Mogłaś mnie uprzedzić, kupiłbym wtedy trochę lepszej wałówki albo coś takiego.

– Zatrzymałam się zupełnie spontanicznie. Chciałam cię przywitać na wolności, po wyjściu z więzienia, ale nigdy się nie odezwałeś.

– Wybacz mi.

– Nie ma sprawy. Mama mi opowiadała, że zwykle chodzisz zagłębiony we własnych myślach.

– Mówi o mnie takie rzeczy?

– Mniej więcej. Ale to nie ma znaczenia. I tak cię kocham.

– Ja też cię kocham, ale wiesz...

– Wiem. Myślę, że jestem dość dorosła...

Mikael zaparzył herbatę i nakrył do podwieczorku. 

Nagle zdał sobie sprawę, że jego córka ma rację. Nie jest już małą dziewczynką, niedługo skończy siedemnaście lat i wkrótce stanie się dorosłą kobietą. Musi przestać ją traktować jak dziecko.

– No więc, jak ci było?

– Gdzie?

– W więzieniu.

Mikael zaśmiał się.

– Uwierzysz mi, jak powiem, że było mi jak na płatnym urlopie i że miałem czas na myślenie i pisanie?

– Oczywiście. Nie sądzę, żeby była jakaś większa różnica między więzieniem a zakonem, a ludzie zawsze szli do zakonu, żeby się rozwijać.

– No dobrze, tak też można na to spojrzeć. W każdym razie mam nadzieję, że nie miałaś problemów z tego powodu, że twój ojciec był klientem zakładu karnego.

– Absolutnie nie. Jestem z ciebie dumna i przy każdej okazji chwalę się, że siedziałeś za to, w co wierzysz.

– Wierzę?

– Widziałam Erikę Berger w telewizji.

Mikael pobladł. Nie poświęcił swojej córce ani jednej myśli w związku z planowaną przez Erikę strategią, a ona najwyraźniej uwierzyła, że jej ojciec jest niewinny jak pierwszy śnieg.

– Pernilla, to nieprawda, że jestem niewinny. Przykro mi, że nie mogę ci zdradzić szczegółów, ale nie zostałem niewinnie skazany. Na podstawie informacji dostępnych w trakcie procesu sąd wymierzył mi taką karę, na jaką zasługiwałem.

– Ale ty nigdy nie opowiedziałeś własnej wersji.

– Ponieważ nie potrafię niczego udowodnić. Zrobiłem ogromny błąd i musiałem skończyć w więzieniu.

– Okej. Ale odpowiedz mi na pytanie: czy Wennerstrom jest draniem, czy nie?

– To jeden z największych drani, z jakimi kiedykolwiek miałem do czynienia.

– To mi wystarczy. Mam dla ciebie prezent.

Wyciągnęła z torebki płaską paczuszkę. Mikael wyłuskał z niej płytę The best of Eurythmics i ponownie uścisnął córkę, która pamiętała o jego starym ulubionym zespole. Bezzwłocznie włożył krążek do kieszonki komputera, by razem z Pernillą wysłuchać Sweet dreams.

– Co cię sprowadza do Skelleftea? – zapytał.

– Szkoła biblijna w ramach letniego obozu zorganizowanego przez zbór o nazwie „Światło życia" – odpowiedziała, jak gdyby chodziło o najzwyklejszą rzecz pod słońcem.

Mikael poczuł, że włosy na karku stają mu dęba. Nagle uświadomił sobie ogromne podobieństwo córki do Harriet Vanger. Harriet też miał szesnaście lat, gdy zniknęła. Obie miały nieobecnych ojców. Obie czuły pociąg do osobliwych religijnych sekt; Harriet do miejscowej parafii zielonoświątkowców, Pernilla do odmiany czegoś mniej więcej równie szalonego, jak Livets ord*. 

Mikael nie wiedział, jak traktować nagłe przebudzenie religijne córki. Bał się, że wejdzie w jej życie z butami, że zakwestionuje jej prawo do wyboru drogi. Jednocześnie uważał „Światło życia" za jedną z tych sekt, o których bez wątpienia mógłby napisać paszkwil i opublikować go w „Millennium". Postanowił przy najbliższej okazji porozmawiać o tym z matką Pernilli.

Użyczywszy swojego łóżka córce, Mikael spędził noc na kuchennej ławie. Obudził się ze sztywnym karkiem i obolałymi mięśniami. Pernilla chciała jak najszybciej ruszyć.

Tłumaczenie - Beata Walczak-Larsson

 

Zamknięty krąg?

Godziny przeszukiwania internetu po haśle ‘Światło życia’, nie przyniosły jasnego rozwiązania zagadki i podanej na tacy odpowiedzi na czym specyfika tej sekty miałaby się opierać. Problemem jest to, że oboje nie czytamy jeszcze po szwedzku, zostały więc wyłącznie angielskie źródła i rozmowy z mieszkańcami.

Próbowałam zadać pytanie o ten konkretny fragment powieści na grupach na Facebooku poświęconych miastu i regionowi - niemożliwe, żeby nikt o tym nie słyszał. Nie bardzo jednak ludzie chcieli o tym rozmawiać - niektórzy pisali że podobno sekty są, krąży o nich wiele opowieści, ale nikt nie poznał osobiście nikogo kto należałby do takiego stowarzyszenia. 

 

Wytypowano podejrzanych

Czasem wskazywano na wyznawców Laestadianizmu. Laestadianizm jest odłamem luteranizmu. Dlaczego więc wskazuje się ich jako ‘podejrzanych’? 'Laestadianie są bezwarunkowymi abstynentami, potępiają „nowoczesne idee”, takie jak równouprawnienie, a współczesną technikę uważają za „bezużyteczną”. Unikają rozrywek (sportu, telewizji, kina i teatru). Starają się kontrolować siebie wzajemnie; ci, którzy nie przestrzegają zaleceń grupy są napominani i w ostateczności wykluczani’ (Wikipedia). To tak bardzo zdaje się kłócić z charakterem Szwedów, wyznawanymi przez nich wartościami i kulturą.

Ale czy to ich miał na myśli Larsson w swojej książce? Czy to na myśl tym odłamie religijnym Mikaelowi miały włosy stanąć dęba?

Z mojego researchu wynika, że w latach 70., czyli mniej więcej wtedy, kiedy Larsson dorastał, do miasta sprowadziła się sekta Orędownicy Finlandcy (przepraszam, na pewno koślawie to tłumaczę). Dekadę temu, ta sekta miała około 200 członków w Finlandii, Szwecji i Norwegii. Oto fragment (w języku angielskim) pracy K. Djerf K. Höök oraz J. Magnusson, które badały przynależność dzieci do sekt:

I can only work in skirt! I can not use jeans! It's my religious conviction!

She's twenty years old, and it's really the footy, sophisticated tantrum that draws attention to her; Beige and pleated in a style that is hardly flattering to anyone.

It's so terribly ill-fitting and ugly that I'm getting speechless. I look at her defiant perception that it's not the first time she has defended her clothes style for people.

How could a young woman volunteer wear clothes that even grandmother could not imagine? It is quite clear after a few minutes of interviewing that this girl belongs to a group called Finland's forerunner in Björklinge! Of all places God had to choose!

She believes in earnest that it is a pity for a woman to wear jeans or pants. Even so, her perception of the outside world is so fragmentary and distorted that one can only imagine what strange influence she has been exposed to. Nowadays, I know that the crazy prophetess, who destroyed the girl's life, was called Laila Heinonen. Sometimes I wonder what life the poor girl got …

 

W samym sercu świeckiej Szwecji

Jak to możliwe, że w tak opiekuńczym państwie jak Szwecja funkcjonują sekty? Bardzo mało osób jest tutaj wierzących. Ale nawet w tak zsekularyzowanym społeczeństwie, sekty występują i występować będą. Bo będą one zawsze tam, gdzie samotność i potrzeba przewodzenia jednych jednostek nad innymi (i bycia kierowanymi).

W 2004 roku w Szwecji funkcjonowało około 50 fanatycznych sekt religijnych.  Nevertheless, it is strangely quiet about these sects and the knowledge of what they stand for is not big. It's bright-shining organizations that seem hidden, but sometimes forced into daylight when looking for new followers.

Już ponad 30 lat minęło od szczytu popularności neozielonoświątkowego kościoła Livets Ord założonego przez Ulfa Ekmana. Przejął on nauczanie amerykańskich profetów i gromadził rzesze wyznawców wokół swojej bardzo charyzmatycznej osoby. Jak twierdzili byli członkowie ‘kościół oszalał’. Obawiano się demonów.  Spotkania były tak niecodzienne, że szwedzka telewizja nagrała z nich kilka filmów dokumentalnych. Widać na nich, jak członkowie stowarzyszenia wyrzucają z siebie demony i złe moce wymiotując do koszy i śmietników, krzycząc przy tym.

 

A teraz, jak to się dzieje, że dołączamy do sekty?

Bo każdemu z nas wydaje się to takie odległe prawda? Czarno-biały obraz, widoczny na pierwszy rzut oka - to jest dobro, a to zło. To jest bezpieczeństwo w łonie kościoła, a to jest czysty fanatyzm. Przecież jesteśmy wyedukowanymi, świadomymi ludźmi, doskonale wiemy gdzie szukać informacji, potrafimy sprawdzić czy dana instytucja nam zagraża, czy nie. Cenimy sobie takie wartości jak wolność, równość, tolerancja i niezależność. Przecież nas to nigdy nie dotyczyło i dotyczyć nie będzie.

Prawda?

Wiecie, tutaj nie chodzi o to, że do sekty przynależą osoby o diametralnie innych niż opisane wyżej poglądach. To nie jakiś ciemny zaułek naszych społeczeństw. To bardzo skomplikowany mechanizm stopniowego uzależnienia, który rozgrywany jest miesiącami i latami. Sekty nie wciągają w swoje szeregi ludzi niewyedukowanych, często wręcz przeciwnie. To my przeceniamy swoją czujność, znajomość mechanizmów manipulacyjnych i często także po prostu - znajomość ludzi.

Wystarczy gorszy dzień i znajomy oferujący spotkanie w gronie ‘poszukiwaczy sensu’, wystarczy dobrze napisana marketingowo ulotka rozdawana na ulicy, wystarczy uśmiech kogoś kto zdaje się odnosić w życiu same sukcesy.

Bo wbrew naszym wyobrażeniom, często sekta to nie jest nic egzotycznego, ekscytującego i dającego się zidentyfikować od razu. Ile osób usłyszało o scjentologach dopiero kiedy w ich szeregi wstąpił Tom Cruise? To może być czyjaś codzienność, a Ty możesz nie mieć o tym pojęcia. Więc tak, wciąż funkcjonuje kilka sekt tutaj, na północy, w regionie Vaster- i Norrbotten. Tekst miał być ekscytującym poszukiwaniem śladów książkowej fikcyjnej sekty w Skellefteå, ale w trakcie pisania go przyszło mi do głowy, że właściwie… ani sekty nie są obecnie tak fikcyjne, ani tak bardzo ekscytujące jak mogłyby się wydawać. Stały się realne i namacalne w ostatnich czasach. Niepokojąco usankcjonowane społecznie. I mam tu na myśli wszelkie sekty naszego życia - cokolwiek co tak mocno wnika w nasze poglądy że czyni je niebezpiecznie radykalnymi, odbierającymi innym prawo do posiadania innego zdania.

Dziękuję Natalii z https://szwecjoblog.blogspot.se za uwagi do tekstu!
 

Jeśli wiecie coś więcej niż mi udało się wyczytać - dajcie znać. Tak samo, jeśli coś przekręciłam, śmiało piszcie.